wtorek, 25 lutego 2014

Epilog.

If I die young bury me in satin

Lay me down on a bed of roses


Wszyscy nasi znajomi zebrali się dziś, żeby mnie pożegnać. ALE PO CO?! Haloooo, przecież ja cały czas tu jestem! A może nie? Patrzę teraz na moich rodziców, którzy są zrozpaczeni. A tak w ogóle to gdzie my jesteśmy? Nie pamiętam żebym w ostatnim czasie planowała jakiś wyjazd za plecami Michała. Co tu się dzieje?! 
Ludzie zaczęli się rozchodzić, ale widzę, że Michał z Lilką, Daga z Winiarem i Krzysiu z Iwoną zostali. Może oni mi to wytłumaczą.
- Kochanie, czemu mi to zrobiłaś? Nie mogłaś jechać tym cholernym autem razem ze mną?! A wiesz, że nie znaleźli sprawcy? Tak, przeżył. I zostawił cię tam samą na pewną śmierć. A gdyby nie to, to dalej byś żyła!!!- krzyczał wściekły. Wściekły, nie smutny. Ale łzy lały się strumieniami. Czyli co, że ja niby umarłam? Wypadek? Włochy. Już pamiętam. Dobrze, że Lilunia jechała z Miśkiem, bo gdyby ona też zginęła to bym sobie tego nie wybaczyła, nawet jako duch. 

- Gdzie jest ten cholerny telefon?- powiedziałam do siebie ostatkami sił. 
Ten jebany kierowca uciekł. Odjechał. Zostawił mnie. 
A ja tu umieram. 
Kiedy wreszcie znalazłam zgubę, zadzwoniłam do Michała.
- Tak, kochanie? Stało się coś? Angie, jesteś tam?!
- Ratuj mnie.
To były ostatnie słowa jakie wypowiedziałam. 

Nie uratował. Był za daleko, żeby zdążyć. 

Podeszłam do niego i cmoknęłam w policzek. Wiem, że tego nie poczuje, ale musiałam. Tak, po prostu. Odwrócił głowę w moją stronę i mogłam, chyba, po raz ostatni go zobaczyć. 
Po chwili wziął Lilę na ręce i odszedł. Tak jak ten kierowca. Ale wiem, że on wróci. Zauważyłam, że jeszcze się odwrócił.
- Kocham cię Andzia. I nigdy nie przestanę.
- Ja też cię kocham Michał, nawet nie wiesz jak bardzo....

~*~

KONIEC.

Wiem, że mnie zlinczujecie i w ogóle, ale tak miało być. Niestety, uśmierciłam Angelikę i czuję się z tym strasznie.
Ale nie bójcie żaby, Iwa szykuje następne opowiadanie! Nie o tej tematyce, ale ten szczegół pomińmy XD
Ostatni raz na tym blogu....
LOTS OOOOF LOOOOOVE <333 
P.S. Nie wychodzi mi pisanie takich scen, także przepraszam za ten epilog, bo jest straszny.

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział IX.

Kolację mogę zaliczyć do udanych. Było dużo śmiechu i zabawy. Nasza córka zaciągnęła Travicę do siebie, żeby się z nią pojawił lalkami, a jemu nie zostało nic innego jak tylko się zgodzić. W tym czasie mnie i Michałowi wzięło się na wspomnienia tych naszych wspólnych 6 lat. Nasz ślub, narodziny Lilki... Jednak długo to nie potrwało, bo wrócił nasz gość oznajmiając nam iż Lila zasnęła. Dragan wyszedł od nas dopiero po północy. Oby się porządnie wyspał, bo Macerata dzisiaj gra.
- Wiesz co? Mam ochotę na....- nie dokończyłam, bo poczułam wargi mojego męża na swoich. Całował coraz namiętniej, przy okazji pozbawiając mnie ubrań. Skończyło się na same wiecie czym....
Rano okazało się, że Michał troszkę zaspał na trening, ale widząc minę trenera po jego wymówkach, które, muszę przyznać, za każdym razem są coraz lepsze,  sądzę, że mu wybaczył. Pojechałam na halę razem z mężem. Zrobiliśmy też córci wolne, bo ona uwielbia oglądać takie rzeczy. Teraz będziemy tu siedzieć do meczu, który jest o dziwnie wczesnej porze. Ogółem mówiąc, zbliża się koniec sezonu, a to jest już ostatni mecz, dlatego to mnie tak dziwi. Dobrze, że przyjechałam swoim samochodem, bo nie mam ochoty potem na niego czekać; okaże się czy przedłużają kontrakt z Miśkiem, czy nie.

Mecz skończył się wynikiem 3:1 dla gospodarzy. MVP został Dragan (patrzcie, jednak się, spryciula, wyspał cholera), pogratulowałam mu razem z naszą córką i poszłam do samochodu, bo Dziku zapowiedział, iż wróci do domu za jakieś dwie godziny. W tym czasie ja zdążę zrobić obiad i wszystko inne co mam do zrobienia. Taka moja rola. Szczerze, to ja już chcę wrócić do pracy. Brakuje mi tego. Nudzi mi się samej w domu, moja córka chodzi do przedszkola, Michał trenuje całymi dniami. I co ja mam robić, huh? Nie mogę przecież całymi dniami oglądać seriali, one też kiedyś się skończą, a przede wszystkim odcinki są tylko raz w tygodniu. 
- Lilka, co robimy na obiad?
- PIZZĘ!! Ty, mamusiu, robisz najlepszą pizzę pod słońcem! Tata też tak uważa, więc raczej będzie zadowolony z mojego wyboru.
- No dobrze, to sprawdź czy wszystko mamy, a ja pójdę po nasze rzeczy do samochodu. 
Wróciłam po paru chwilach obładowana rzeczami i mojej córki, i Michała, bo zdążył mi do bagażnika wepchać całą zawartość swojej szafki i torbę treningową, wchodzę do kuchni, patrzę, a tu wszystko przygotowane. Drożdże, mąka, ser, sos pomidorowy itp. Pochwaliłam Lilę i zabrałyśmy się do roboty. Po zrobieniu ciasta, odstawiłyśmy je w jakieś ciepłe miejsce, a w tym samym czasie do domu wrócił Misiek z grobową miną. wiedzialam co to znaczy.
- Chcesz powiedzieć to co mam na myśli?- zapytałam łamiącym się głosem. Kiwnął głową.
- Wracamy do Polski. Mamy tydzień na wyprowadzkę.


Tydzień później

- Michał, do cholery jasnej, pospiesz się! Ja wiem, że jedziemy samochodami, ale mieliśmy wyjechać pół godziny temu! 
- Już, już idę. Trzeba było mnie wcześniej obudzić, nie miałabyś teraz pretensji- powiedział i mnie pocałował. Przysięgam, kiedyś mu przypierdolę, za to, że w takich momentach robi sobie ze mnie jaja. 
- Nie żartuj sobie teraz, tylko zabieraj te rzeczy i wychodź. 
Zostały nam do przeniesienia tylko nasze walizki, wszystko inne jest już w samochodach. Lila jedzie z Michałem, a ja sama, tzn. teoretycznie sama, bo Daga już mnie uczuliła, że mam do niej zadzwonić jak tylko wyjadę, i że będzie ze mną gadać całą drogę do Polski, nie ważne ile będzie nas to kosztować. Dobrze, że mam zestaw głośnomówiący do samochodu, bo w innym wypadku byłaby lekka dupa. Żegnam się z Lilką, a potem podchodzę do Michała i życzę mu spokojnej drogi, on mnie potem też. I wsiadamy do samochodów.
Oni jeszcze nie wiedzą, że to może być koniec wszystkiego. Nie wiedzą, że stanie się coś, co zmieni ich życie już na zawsze.
Jadę tak, już którąś godzinę. Mój mąż co jakiś tam czas dzwoni do mnie z zapytaniem czy wszystko ok, przez co muszę przerywać rozmowę z moją przyjaciółką. Później do Winiarskiej dołączyła jeszcze Iwona, więc droga w ogóle mi się nie dłużyła. Jednak gdy zrobiło się już ciemno i mało widziałam, przez jebaną mgłę, która nie wiadomo skąd się wzięła zakończyłam połączenie z dziewczynami aby bardziej skupić się na drodze. Aczkolwiek nie było mi to dane. Nagle zobaczyłam wyłaniający się zza "zasłony" samochód, jadący z zawrotną prędkością.... prosto na mnie. Widać było, że kierowca stracił panowanie nad pojazdem. 
Po chwili poczułam ból. 
A potem była już tylko ciemność. 
~*~
WIEM, ŻE MNIE ZABIJECIE, ALE TAKIE BYŁO ZAŁOŻENIE JUŻ OD SAMEGO POCZĄTKU! Tak, jestem okrutna. 
Postaram się jutro dodać kolejną część, ale nie obiecuję. Jeszcze dziś spróbuję ją napisać, więc może nawet jeszcze dzisiaj będzie ;) 
Także, no ten tego.
Buziaki ;*****
P. S. Główny bohater obchodzi dzisiaj urodzinki! 
Wszystkiego Najlepszego Misiek! <33

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział VIII.

 5 lat później.
- Maaaaaaaaaamooooooo!!!- krzyknęła Lila po wejściu do domu. Szykuje się kolejna ciekawa opowieść- pomyślałam.- Wiesz co? Matteo mnie dzisiaj udesił!- oznajmiła oburzona.
- Naprawdę?! To co? Dzwonimy do mamy Matteo i się skarżymy czy zostawiamy tą sprawę do załatwienia pani? 
- Pani juź to załatwiła, Matteo mnie pseplosił, ale ja po plostu musiałam ci o tym powiedzieć!
- To dobrze, że wszystko dobrze się skończyło myszko. Teraz idź do łazienki umyć rączki i na obiad. A tata gdzie?
- Tata zalaz psyjdzie- powiedziała. Misiek rzeczywiście po chwili zjawił się w domu, podszedł do mnie i złożył na moich ustach pocałunek. Muszę wam powiedzieć, że od trzech sezonów Michał gra we włoskiej Macercie, razem z Kurasiem i Zbyniem. I jest nam tu bardzo dobrze. A nasza córka codziennie wracając z przedszkola opowiada nam, że tu ją kolega uderzył, a tu koleżanka zabrała jej lalkę. Oczywiście musimy tego słuchać, bo jakże inaczej, ale opowiada to tak słodko, że nie umiemy się jej oprzeć. Żartujemy czasami, że skoro jest tak wygadana, to zostanie dziennikarką... KONIECZNIE SPORTOWĄ!!! Już teraz widać u niej ten dryg, skoro w wieku pięciu lat komentuje mecze Serie A. A jeśli oglądamy razem w domu, to koniecznie trzeba wyciszyć telewizor, wtedy Lilka bawi się w Tomka Swędrowskiego.
- Jak było na treningu? 
- Treningowo- zaśmialiśmy się.- Przyjdziesz jutro z Lilą na mecz?
- A masz wejściówki?- wiedziałam, że ma, ale musiałam zapytać. Zawsze tak robię, a on jest na to doskonale przygotowany. Wyciąga bilety zza pleców i szczerzy się jak głupi do sera.- Nie mam więcej pytań. Przyjdziemy. 
- A właśnie! Zaprosiłem Dragana na kolację...
- Co ja ci mówiłam o zapraszaniu do nas ludzi?! Mamy w domu totalny bajzel, za mało jedzenia zrobiłam...- pocałował mnie. Robi tak zawsze kiedy chce żebym przestała gadać. W sumie, lepsze to niż wydzieranie sie na mnie. 
- Przyjdzie o 17, jest dopiero 13...
- DOPIERO!! Mam tylko trzy godziny! Ja się nie wyrobię...
- Ja z Lilą posprzątamy dom, a ty zrobisz kolację, dobra?
- Niech ci będzie. ALE DOM MA LŚNIĆ! Będę chciała zobaczyć własne odbicie w tym blacie. A teraz do obiadu! LILA, PODANO DO STOŁU! 


Dragan przyszedł punktualnie, a ja dalej byłam w totalnej rozsypce. Przynajmniej Michał z Lilą posprzątali dom, tak jak wcześniej obiecał mi mój mąż. Zato nie musiałam się wstydzić, ale za siebie to już jak najbardziej. Cała ubabrana sosem i w ogóle taka.... ughhh. Muszę iść się jeszcze przebrać, ale boję się zostawiać jedzenie bez nadzoru, bo wyjdzie na to, że gotować nie umiem. Niby Travica był u nas nie raz, ale zwykle byłam o tym informowana co najmniej dzień, a nie trzy godziny przed. 
- Michał, chodź przypilnuj jedzenia, ja muszę iść się zrobić na bóstwo, jeśli nie chcesz się za mnie wstydzić. 
- Już lecę kochanie!- krzyknął z salonu.- Chodź Dragan, pomożesz mi, bo inaczej będziemy zmuszeni zamówić jakąś pizzę. 
- SŁYSZAŁAM TO KUBIAK!!!
- Tak, tak mam na nazwisko! Ty zresztą też, nie zapominaj o tym!
- Czasami tego żałuję!
- Wy tak zawsze?- zapytał Włoch.
- Taaaaa... Lilunia, chcesz pomóc tacie i wujkowi?
- JUUUUŹ IDĘ TATOOOO!!! 
No tak, boi się spalić dom, więc ma w kuchni i Travicę, i małą Kubiakową. Niech nie myśli, że ja tego nie słyszałam. Ale nie będą musieli długo czekać, bo jestem już gotowa. Zeszłam do salonu ubrana w to, a Michałowi dech w piersiach zaparło. 
Tak, musiałam się wystroić. 
Ale taka moja natura, sorry. 
~*~
TAAAAAAAA DAAAAAAAM!!! 
Chcę jak najszybciej skończyć tą opowieść, więc dodaję dzisiaj następny rozdział ;) Bynajmniej chcę też odpokutować tę dłuuuuugą przerwę, kiedy to nic nie dodawałam, więc.... JEST <333
Następny najprawdopodobniej jutro, ale nic nie obiecuję :D
LOTS OF LOOOOOVE MISIACZKI <3333333

czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział VII.

Parę miesięcy później (domyślacie się ile, prawda? Nie muszę dokładnie wyliczać? Głupie nie jesteście, dacie sobie radę ;) 4.03.2014 r.

- Lilianna Iwona Kubiak, urodzona 3.03.2014 r. w Rzeszowie. Nigdy tego nie zapomnę, moja córka chciała zobaczyć świat podczas meczu ojca. A ty- i tu wskazał na mnie.- nie mogłaś zostać w domu Uparciuchu, prawda? Musiałaś tu przyjechać?
- Masz jakiś problem?!- powiedziałam ze śmiechem.- Lilka jest cała i zdrowa, tylko po prostu urodziła się tu, a nie w Jastrzębiu. A to, że chciała zobaczyć jak tatuś i wujkowie grają, to naprawdę nie mój problem. 
-  UWAGA, UWAGA!!! WUJEK IDZIE!!!- usłyszałam z korytarza. Ani trochę prywatności, od razu po meczu wszyscy, powtarzam: WSZYSCY, włącznie ze sztabem szkoleniowym JW i Reski przyjechali do szpitala i czekali aż skończę. A poród nie należał do krótkich, bo trwał, hmmmm... 13 godzin chyba, więc trochę się naczekali. Najlepsze jest to, że zostali, powtórzę się, wszyscy. 
- Boże Drogi, Piotruś, spokojnie! Nie uciekniemy ci jeszcze przez co najmniej tydzień. A przynajmniej ja, bo nie mam dla Liluśki żadnych rzeczy, więc Michał będzie musiał wrócić do domu, a potem tu z nimi przyjechać. 
- Dobra, dobra. Gdzie jest moja mała dziewczynka?- zapytał z uśmiechem. Ja mu dam to "moja"! Chrzestnego już dawno mam wybranego i Piter nim, niestety (dla niego) nie jest. Aczkolwiek, on już o tym wie, nie obraził się (jak widać na załączonym obrazku) i zapowiedział już, że będzie najlepszym wujkiem świata! 
- A gdzie ma być? Tam leży.- odpowiedziałam mu ze spokojem. W innych okolicznościach bym się na niego wydarła, ale co też dzieci robią z człowiekiem. On sam chyba się tego nie spodziewał, bo zrobił taką minę, jakby kosmitę zobaczył. "Kobieta zmienną jest"- pomyślałam.- Idź się nią zajmij, a ja pójdę coś ze sobą zrobić. A ty- szepnęłam do męża.- pilnuj go. 
- Nie bój się. Dam radę. Idź już. 
Spokojniejsza, poszłam się odświeżyć do szpitalnej toalety. Zapomniałam wspomnieć, że na prośbę Miśka, zostałam przydzielona do sali, w której byłam sama, co, szczerze mówiąc, nie było mi na rękę, bo naprawdę nie lubię siedzieć sama. Bynajmniej jest całkiem przyzwoita, na wystrój nie narzekam. Łazienka też niczego sobie. Jednak zaprzestaję robić, to co robię, ponieważ słyszę płacz swojej córki. Natychmiast pojawiam się w pokoju i odbieram Lilę, Piotrkowi.
- No juuuż Słoneczko, nie płacz. Mamusia tu jest. Nic złego ci się nie dzieje, prawda?- powiedziałam z uśmiechem, bo wiem, że dziecko mi nie odpowie, ale nie mogę się powstrzymać. Widzę jednak, że nie o to Malej chodzi.- Głodna jesteś? To chodź, mamusia się położy i cię nakarmi. 


Kilka dni później, po wyjściu ze szpitala. 

- Krzysiu, naprawdę nie musisz. Ja sobie poradzę. A tobie nie jest potrzebne jeszcze jedno dziecko w domu. Michał jutro przyjedzie i mnie zabierze, a w tym czasie ja wynajmę pokój w jakimś hotelu.
- Nie ma mowy! Iwona by mnie zabiła gdybyś pojechała do jakiegoś durnego hotelu, czułaby się urażona- krzyknął ojciec chrzestny Lili. Tak, dobrze czytacie. Wybrałam Igłę, bo wydaje mi się... Dobra, nie ważne. Ale on jeszcze o tym nie wie, mam zamiar mu to oznajmić jak tylko dojedziemy do domu.
- Dobra, niech ci już będzie, pojadę. Ale nie miej do mnie potem pretensji, że się nie wyspałeś, bo Lilka w nocy płakała. 
- Pfff, po dwójce dzieci nic mi już nie przeszkadza i jak słyszę płacz to niemal z automatu się budzę. Także, nic się nie martw, damy radę. 

W domu.

- Iwa, gdzie jest twój mąż. Mam do niego dość ważne pytanie.
- Pojechał z dzieciakami po zakupy, bo w lodówce mamy tylko światło- zaśmiała się, a ja jej zawtórowałam.- A zdradzisz o co chcesz go zapytać czy to jakaś taka sprawa o której wiedzieć nie mogę?
- Możesz, możesz. Jesteś w końcu moją przyjaciółką i jego żoną, więc w takim razie i tak szybko byś się dowiedziała. Chcę wiedzieć czy nie zostałby chrzestnym Lili.
- Hahahahaha i ty myślisz, że się nie zgodzi, tak?- zapytała, a ja nieśmiało kiwnęłam głową.- Przecież on ją traktuje jak własną córkę, jak miałby się nie zgodzić?
- Właśnie? Jakim cudem miałby się nie zgodzić? 

~*~
NIESPODZIANKA !!! 
Macie następny rozdział, mała przesuwa czasowa i nowy członek rodzinki Kubiaków ;) 
W następnym także przesuniemy się w czasie, ale nie o kilka miesięcy, tylko lat. A i jeszcze powiem, że nieubłaganie zbliżamy się do końca. 
Loveeee youu <333 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział VI.

Mówiłam Michałowi, że wygrają oba mecze z Francją, ale chyba coś się zepsuło... Co ja mówię?! Na pewno coś się zepsuło! To już nie jest ta sama drużyna! W takim wypadku wolę nie dzwonić do Miśka, bo jeszcze się obrazi za to, że próbuję go pocieszyć. Chociaż w sumie, my dalej się do siebie nie odzywamy, więc mogłoby to być troszkę dziwne. A ja nie dam za wygraną! To on ma mnie przeprosić, ja nic takiego nie zrobiłam!
- Rozmawiałaś z Winiarem?- zapytałam Dagę, po tym jak odłożyła telefon na stolik.
- Taaaa, jest trochę podłamany, ale z tego co mówił, to z Dzikiem jest znacznie gorzej. Powinnaś do niego zadzwonić.
- I dać mu wygrać? Nie ma mowy!
- Angela! Tu nie chodzi o tę waszą durną kłótnię! Z łaski swojej, rusz dupę, weź telefon i do niego dzwoń, bo inaczej marny twój los! Nie musicie się od razu godzić, powiedz mu po prostu coś miłego- powiedziała Dagmara, a ja po jej monologu, ruszyłam na górę, do pokoju po telefon. Ale zanim zdążyłam wybrać numer Michała, on sam zadzwonił.
- Taaaak?
- Cześć, masz może chwilkę?
- Właśnie miałam do ciebie dzwonić, także raczej mam- zaśmiałam się, a mój mąż mi wtórował.- Miśku...
- Najpierw ja- przerwał mi.- To nie jest rozmowa na telefon, ale ja już nie mogę dłużej czekać. Przepraszam cię. Przepraszam, za to, że jestem takim chamem i wyżywam się na tobie, kiedy tylko coś mi nie wyjdzie. Postaram się poprawić. Kocham Cię. Wybaczysz mi?- zapytał, a ja już miałam łzy w oczach. Tak, jestem bardzo uczuciowa, jakiś problem?!
- Oczywiście. Ja też cię kocham Misiu! A tak przy okazji, to nie martw się, są inne mecze do wygrania!- krzyknęłam do telefonu i usłyszałam jak mój mąż się śmieje.- Co się śmiejesz?! Ja miałam dzwonić tylko po to, żeby cię jakoś pocieszyć, a nie się godzić głupku!
- Wmawiaj sobie. Dobra Kotek, ja muszę kończyć. Zobaczymy się w Bydzi?
- Zobaczy się, bo nie wiem czy nie będę miała alergii na samochód w tym czasie.
- Hahaha, bardzo śmieszne! To pa Słonko, kocham i tęsknię.
- Ja też. Pa kochanie- skończyłam połączenie i wróciłam do Winiarskiej, która miała wymalowany na twarzy ten swój chytry uśmieszek.- Co się tak uśmiechasz?
- Bo się z nim pogodziłaś.
- Nie... Czy ty mnie podsłuchiwałaś?! 

- W pewnym sensie. Bo on cię przepraszał przy całej drużynie i Winiar do mnie znowu zadzwonił i włączył na głośnomówiący, więc mogłam słuchać.
- Ty wredna małpo!! Ukatrupię cię kiedyś, przysięgam!
- I tak mnie kochasz!



Tydzień później, Bydgoszcz

- Szybciej, bo się przez ciebie spóźnimy!
- Moja wina, że takie korki są?!
- Moja wina, że ty zaspałaś i przed nimi nie zdążyłyśmy?! 

- Pffff, przyznaję rację, zaspałam, ale ty cały poranek siedziałaś w łazience, nie zjadłaś śniadania, co jest? 
- Nic, nie ważne.
- Dobra, wygrałaś- powiedziała zrezygnowana i zawiedzona tym, że niczego ze mnie nie wyciągnęła. Rzeczywiście ostatnimi dniami bardzo źle się czuję, ale przynajmniej od wczoraj wiem już czym to jest spowodowane.
- Jesteśmy!!! Teraz się pospiesz, bo zaczynają za.... JUŻ!!!


- Michaś!!! Gratulacje!!- wygrali, wygrali... 3:2 ! W końcu się przełamali.
- Dzięki. A wy z Dagą to się spóźniłyście czy może byliście w toalecie??
- Yyyyy... Ale to wszystko przez nią,  bo ona zaspała, ja ją budziłam, ale wiesz jaka jest Winiarska...- nie dokończyłam, bo poczułam jego wargi na swoich.- Brakowało mi tego. P.S. Mam dla ciebie niespodziankę Kotku.- powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Taaaak, mnie też. Chodź do szatni, bo tam chłopcy czekają. Niespodzianka może chwilkę poczekać?

- Może. A na co ja wam tam, hmmm?
- Dawno cię nie widzieli- oznajmił z uśmiechem od którego miękną kolana.- A i Zibiego skurcz w łydce złapał, a Olek gdzieś zwiał- może na początku nie wspomniałam, ale fizjoterapeutką jestem i jeśli któregoś coś boli, a nie ma Olka albo Rafała to mnie wykorzystują, a z racji tego, że jestem na praktycznie każdym meczu, mają ku temu wiele okazji. Niestety, zawsze ulegam. W takich momentach moja asertywność chowa się do kieszeni. 
- Prowadź, przecież Zbynio nie może czekać.
- Zbynio? Serio?- parsknął śmiechem Michał, wziął mnie za rękę i zaprowadził do szatni. Pierwsze co zrobiłam po wejściu tam, to:
- Chodź no tu Bartman, pokaż tę nieszczęsną nogę!!! 
- CZEŚĆ, NAM TEŻ MIŁO CIĘ WIDZIEĆ!!!
- Też się cieszę, ale gdzie jest Zbyszek?
- Idę...
- SIEDŹ!
Po wymasowaniu łydki Ba(r)tmana, w końcu mogłam wyjść z tej cuchnącej potem szatni, przed którą czekała na mnie Dagmara z Oliwierem. Uffff, zdążyłam do niej napisać przed przyjściem Zibiego. 
- Wracamy? 
- Mhm... 
- Angie, poczekaj! Chciałaś mi coś powiedzieć, a teraz uciekasz- krzyczał Michał. Stał w drzwiach szatni bez koszulki i dopiero co ubierał spodnie. Podeszłam tam i szepnęłam mu do ucha:
- Zostaniesz ojcem Miśku. Trzeci tydzień.
Tak szczęśliwego jeszcze nigdy go nie widziałam.
~*~
Przepraszam.
Dedykacja dla Karola, bo obiecałam jej ten rozdział już dawno, a jest dopiero teraz. Love youu <3 
Do następnego.
Buziaki ;***
p.s. Udanych ferii ;D

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział V.

"It's too late to apologize, it's too late 

I said it's too late to apologize, it's too late"...


*Perspektywa Michała*

- Odbierz... odbierz- mówiłem do telefonu. Już trzeci raz próbuję się do niej dodzwonić, ale nic z tego... Za każdym razem słyszę tylko abonent jest tymczasowo niedostępny.
- Michał, daj ty jej chłopie trochę czasu. Nieźle ją wkurwiłeś, więc raczej pewne jest, że nie będzie chciała z tobą rozmawiać. 
- Ale Zbychuuu...
- Nie ma żadnego Zbychuuu. Daj jej na razie spokój i koniec kropka. 


*Perspektywa Angeliki*

- Odbierz, do cholery jasnej ten telefon, bo to się robi denerwujące! Kto to tak w ogóle do ciebie wydzwania?- zapytała Dagmara.
- No kto? Michał. 
- Jak nie chcesz z nim gadać to wyłącz to ustroństwo. Proszę.
Jak chciała, tak zrobiłam. Przynajmniej teraz będziemy mieć spokój. 
- Daga, idź odpocząć, co? Zabiorę gdzieś Oliwiera, a ty w końcu będziesz miała chwilę dla siebie. 
- Ale...
- Nie aluj mi tutaj! Po prostu się zgódź- ja się uśmiechnęłam, a ona z niechęcią kiwnęła głową.- Oliwier! Ubieraj się, idziesz podbijać z ciotką miasto! 
Pożyczyłam auto mojej przyjaciółki i pojechaliśmy z Winiarem Juniorem do łódzkiej Manufaktury. Nie narzekał bowiem obiecałam mu niezdrowy obiad w McDonaldzie, na który sama miałam wielką ochotę i obowiązkowo kino. A on w zamian powiedział, że będziemy mogli pójść po jakieś nowe ubrania dla mnie, na co ja wybuchnęłam śmiechem:
- Olik, ja naprawdę wyglądam AŻ tak źle?- zanosiłam się od śmiechu, serio.
- Nie ciociu, ty zawsze wyglądasz pięknie, ale przydała by się jakaś odmiana. Pójdziemy na zakupy, a potem do fryzjera, co ty na to?
- Słonko, zakupy przeżyję, ale nie godzę się na żadnego fryzjera! 
- No okeeeej- powiedział zrezygnowany.- To chodź na ten obiad.
Kierunek: McDONALD! 
Po tym naszym jakże zdrowym posiłku, na który składały się cztery cheeseburgery, dwa opakowania nuggets'ów, Big Mac i dwie Cole, poszliśmy do kina. Młody zdecydował się na "Krainę Lodu". Nie powiem, że nie poszedł mi na rękę, bo miał do wyboru jeszcze film o indykach, który, po przeczytaniu zawartości ulotki, nie wydał mu się tak fajny. 
- Ciocia, ale po filmie włącz telefon, dobrze?
- Skąd ty...- chciałam zapytać, ale przerwał mi. Skubany.
- Miałem w pokoju otwarte drzwi. Wszystko słyszałem.
- Włączę, obiecuję. 

- NIGDY WIĘCEJ!- spojrzałam na Oliwiera, potem na Dagmarę, a ta z miną mówiącą o co ci kurwa chodzi?! patrzyła na mnie.- Twoje dziecko jest jeszcze większym zakupoholikiem od ciebie, moja droga!
- Synku, kocham cię!- krzyknęła i cmoknęła chłopca w skroń.- W końcu ktoś wyciągnął cię na jakieś zakupy! A jeszcze lepsze jest to, że zrobił to mój własny syn! Ha, jestem z ciebie dumna słoneczko!
Podeszła do moich toreb aby zobaczyć co kupiłam: ten i ten zestaw, by po chwili dodać:
- NO I JESZCZE DO TEGO GUST MA! Każda dziewczyna będzie go chciała!- po czym wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. W towarzystwie tej rodzinki nie można mieć złego humoru! 


~*~

SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2014 MOJE KOCHANE!!!
Z tejże właśnie okazji dodaję nowy rozdział ;)
Mam nadzieję, że będzie wam się podobał, bo mnie nie leży.
Lots of loveeeee <33333 

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział IV.

Po przegranym meczu każdy ze Złotopolskich ma zły humor, nic nowego, ale mój mąż to miał chyba najgorszy z nich wszystkich i musiał na kimś wyładować emocje...
- Michał, przestań się nad sobą użalać i uśmiechnij się. Jedziecie teraz do Spały trenować, aby wygrać mecze z Francuzami.
- Ty chyba niczego nie rozumiesz. Przegraliśmy oba mecze z Brazylią. Jak mam się uśmiechać?! Musisz przyznać, że jesteśmy bez formy. Anastasi wystawił Pawła zamiast Igły, i co? Gówno! Widać też, że brakuje Gumy. Łukasz nie daje sobie rady.
- Wiesz co? Idź ty kurwa do jakiegoś psychologa, bo niedługo nikt nie będzie chciał z tobą rozmawiać, jak się bedziesz tak zachowywać! Ze mną na czele. To jest początek sezonu i nic nie poradzisz na to, że na razie wam nie idzie. Są w reprezentacji nowe twarze i tzw. weterani muszą się z nimi jeszcze zgrać, bo najwyraźniej treningi w lesie nic wam nie dały. Następne mecze na 100% wygracie- powiedziałam z uśmiechem na ustach, ale po tym co usłyszałam w odpowiedzi, szybko zszedł mi z twarzy.
- Dobra, skończ te wywody. Zobaczymy się na zewnątrz. 
- Wal się. Nie będę na ciebie czekać idioto- krzyknęłam i wybiegłam z Atlas Areny.
 Po chwili byłam już przed halą, gdzie siedziały moje przyjaciółki. Usiadłam obok Dagmary i położyłam głowę na jej ramieniu. 
- A tobie co maleńka?
- Możemy już jechać do domu?
- Co się stało? 
- Nic.
- Iwona! Chodź no tu- krzyknęła Winiarska.
- Hmmm?
- On coś zrobił, ale nie wiem co i pewnie szybko się nie dowiem. Spróbuj to z niej wyciągnąć....
- Andzia, co jest? 
- Wiecie co? Jestem z nim dwa lata do cholery, jesteśmy małżeństwem, ale on i tak musiał się na kimś wyżyć po meczu i tym kimś znowu byłam ja. Ma żal o to, ze przegrali, próbowałam mu wytłumaczyć co nie co, ale z nim się nie da. Jak tak dalej pójdzie, to ja tego psychicznie nie wytrzymam. A jesteśmy dopiero tydzień po ślubie! Teraz wszystko wiecie, to co? Możemy jechać do domu?- zwróciłam się do Dagi.
- Pewnie. Oliwier! Wsiadaj do samochodu, wracamy do Bełchatowa.
- Czeee...
- Nie czemu tylko dlaczego, to po pierwsze haha, a po drugie ciocia się trochę źle czuje. 
- No dobrze.
- Idź się jeszcze pożegnać z ciocią Iwonką i Sebastianem. A ty- wskazała palcem na mnie.- Do auta, migiem! Ja pójdę jeszcze coś szybko załatwić.

*Perspektywa Dagmary*

Boże Drogi, ja wiedziałam, że oni z tymi charakterkami, to będą się kłócić tak często jak tylko możliwe, ale żeby tak od razu tydzień po ślubie?! Załamać się można. I jeszcze do tego, do końca sezonu będę musiała z nią wytrzymać pod jednym dachem, a jeśli oni się nie pogodzą, to w bonusie z jej załamaniem nerwowym. 
- KUBIAK! W TEJ CHWILI DO MNIE!- wparowałam do szatni i się wydarłam. 
Michał do mnie podszedł, a ja:
- Słuchaj mnie uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. Jeszcze jedna taka akcja, a przysięgam, że razem z Iwoną ukręcimy ci ten pusty łeb. 
- Ale co ja...
- Zamknij się i słuchaj dalej- poparł mnie Winiar.
- Nie wyżywaj się na Angelice po meczach i w ogóle, powinieneś wiedzieć, że ma takie okresy kiedy po prostu nie wyrabia i po każdym słowie krytyki wypowiedzianym w jej kierunku, ona się załamuje i nie wychodzi z domu przez tydzień. Teraz ma taki okres, także skończ z tym i postaraj się w miarę szybko ją przeprosić- oznajmiłam, pożegnałam się z moim mężem i wróciłam do samochodu, w którym siedziała Angie z Olikiem.
- A gdzie to się było?- zapytała wesoło.
- Musiałam pożegnać mojego męża- zaśmiałam się.

*Perspektywa Angeliki* 

Daga wróciła, więc możemy wracać do Bełchatowa. Szczerze powiem, że miałam po tej kłótni chujowy humor, ale kiedy pobędzie się w towarzystwie takiego dziecka jak Oliwier przez 5 minut, świat od razu staje się piękniejszy. 
Po ok. 20 minutach Winiarska wjeżdżała autem do garażu.
- To ja wezmę Małego i zaniosę go do pokoju, a ty rób co tam chcesz- widziałam, że chciała zaprzeczyć, ale pokazałam jej ręką, żeby się nie odzywała. Zrobiłam to co miałam zrobić, poszłam do swojego tymczasowego pokoju i padłam na łóżko. Zasnęłam natychmiastowo, nawet się nie rozbierając. Nie miałam na to siły. 

                                                        ~*~

Witam moje dwie, najwierniejsze czytelniczki! <3 
Nie skomentuję tego co jest tam na górze, bo jest straszne. 
Jako prezent świąteczny ode mnie dostajecie to gunwo ten przecudowny rozdział XDD


Kochane, życzę wam wesołych i spokojnych świąt Bożego Narodzenia oraz wszystkiego co się szczęściem zowie ;*****